Witam
Tomasz Cieśla – tak się nazywam, choć nazwisko pasuje raczej do zawodu zajmującego się obróbką drewna, gdzie detale łączy się w spójną, bezpieczną całość. Jest w tym coś wspólnego z fotografią. Tutaj też wszystko, co jest przed obiektywem trzeba ująć tak, by
zwracało uwagę odpowiednio dobraną formą. Zajmuję się tym zawodowo i jestem w tej szczęśliwej sytuacji, że nie wyklucza to miłości, która pochłania bez reszty.
Nie lubię mówić o sobie… Wynika to z tego – jak usłyszałem w jednej z miłych dla mego ucha opinii – że doskonale robią to za mnie moje zdjęcia. To prawda – kocham opowiadać zarówno świat jak i siebie - właśnie aparatem.
Ten wcale nie towarzyszy mi od kołyski. Pierwsze przebłyski stanu w którym znajduję się dzisiaj zaczęły się około 2005 roku gdzie moją „pierwszą machiną do zatrzymywania czasu” była cyfrowa Konica Minolta Z10 z matrycą 3.3 MP. To nią „wyrwałem” ze świata kilka obrazów i poczułem, że się zadurzam. W 2006 roku sięgnąłem po kilka książek o fotografii i zacząłem robić zdjęcia analogowo, czyli na znaną wszystkim „kliszę”.
W moich dłoniach i tuż przy oku pojawiła się lustrzanka Canona. Pomimo, że mieliśmy już XXI wiek - nie był to „krok w tył”. Wręcz przeciwnie - 36 klatkowy film nauczył mnie powściągliwości, przemyślanego kadru i pokory. W tym samym roku zaliczyłem niestety tylko półroczny epizod we wrocławskiej szkole fotograficznej – musiałem zrezygnować ze względów finansowych – jak na tamte czasy miesięczne czesne pochłaniało 60% mojej pensji a gdzie tu mówić o dojazdach i materiałach do nauki.
Pozostał niedosyt – choć te pół roku dużo zmieniło w moim postrzeganiu świata sztuki i świata. Poznałem wiele „zakręconych” osób – w „szkolnej ławce” siedział wówczas nieznany nikomu Adam Lach – teraz uznany polski fotograf.
Wszystko zaczęło kołować. Na zmianę z codziennością zaglądałem na świat przez swój obiektyw a także obiektywy tych, których ujęcia zaczarowywały. I tak do 2010 roku, kiedy wszystko eksplodowało ponownie ze zdwojoną albo i większą siłą.
Fotografowałem bardzo dużo – pewności dodawały mi pozytywnie oceniane fotoreportaże, które ukazywały się na lokalnym portalu i w prasie. To właśnie podczas fotografowania przeróżnych zdarzeń, uroczystości czy nawet oficjalnych wydarzeń, cały czas kształtowała – i nadal kształtuje - się u mnie trudna sztuka fotoreportażu.
Przy tym pamiętam o takich mistrzach jak: Wojciech Grzędziński – fotograf prezydenta RP Bronisława Komorowskiego oraz Pete Souza – fotograf prezydenta Baracka Obamy.
Drugim moim konikiem jest „błyskanie” – strobist – czyli zaawansowane techniki stosowane do oświetlenia fotografowanej sceny przy użyciu lamp błyskowych – szczególnie lubię „tego” używać w plenerze podczas sesji - jak również wykorzystuję „to” w reportażu.
Szczerze muszę powiedzieć, że jeśli słyszę słowo „zdjęcia” od razu w to… wchodzę. Ustawiam, przestawiam, patrzę z góry, z dołu, z boku, na wprost i słucham. Słucham tego, co widzę w swoim biciu serca.
...
Od 2014 roku w 99% fotografuję razem z żoną Natalią - fotografia pochłoneła ją na dobre. To etap który naocznie można podziwiać ;)
Dotychczas z moich zdjęć korzystały takie serwisy jak: Panorama TVP2, TVN24, Gazeta Wyborcza, Dziennik Łódzki, Radiu Sud, tugazeta.pl oraz w innych. Ponadto aktywnie uczestniczę w wiwlu projektach m.in.: My i Kultura a także w 2015 roku byłem prowadzącym warsztaty dla młodzieży w Sokolnikach w ramach projektu Równać Szanse w roku 2016 podobny projekt pod nazwą Festiwał Fotografii będę realizował w Lututowie. Moje zdjęcia ilustrują również książkę dla stomatologów pt. "Jak stworzyć gabinet doskonały"
Więcej